2020-12-01, 06:03 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 2020-12-01, 06:20 PM przez mateusz.
Powód edycji: formatowanie
)
Cytat: Z tego co wyczytałem z twojego linka, to Theodosius Dobzhansky wprowadził syntetyczną teorię ewolucji, kolejny odłam który skupia się na mechanizmach ewolucji, bezpośrednio nie analizuje pochodzenia ziemi i świata, tylko co się już dzieje po stworzeniu tego wszystkiego, dlatego można powiedzieć, że pośrednio z niej nie wynika potwierdzanie lub negowanie istnienia Boga.
Syntetyczna teoria ewolucji to nie był żaden "kolejny odłam", tylko główny nurt nauki. To co miałeś w szkole na biologii to właśnie uproszczona wersja tego, co wyrosło z poglądów i badań Dobrzańskiego.
Cytat:Gdzie jest w tym wszystkim rola Boga? Gdzie jest Bóg w ewolucji?
Jaka jest rola Boga w gotowaniu pierogów? Jeśli żadna - to czy to znaczy, że gotując pierogi, neguję istnienie Boga?
Logika po prostu tak nie działa. Ani gotowanie pierogów, ani teoria ewolucji, nie mają nic wspólnego z istnieniem Boga.
Cytat:To zdanie właśnie wskazuje i potwierdza, że "odkrycia" ewolucji przeszkadzały(lub będą przeszkadzały) w tym co jest napisane w Księdze Rodzaju według Augustyna, więc Augustyn postanowił zmienić znaczenie/intepretacje Biblii(czyli swoje wcześniejsze jej rozumienie) i dopasować ją do natchodzącej nauki zwanej ewolucja....... Tak właśnie wygląda Tradycja(wiara opierająca się na wnioskach/wymysłach ludzi) w Kościele, ludzie dopasowują się do twierdzeń tego świata(w ogóle do świata), zamiast spróbować lepiej zrozumieć Boga w Jego słowie.....
Więc sam dałeś argument, że ewolucja jednak przeszkadza wierze chrześcijańskiej.......... Ale wystarczy, że chrześcijaństwo tylko dopasuje sprzeczności w swoich Świętych Pismach do nauki i wszystko będzie "grało".... no nie na tym polega chrześcijaństwo i ich wiara w Słowo Boże.
Tylko jeśli założysz, że dosłowna interpretacja Księgi Rodzaju jest jedyną dopuszczalną. Ale skąd wziąłeś to założenie? W Biblii go nie ma. Moim zdaniem wziąłeś to od ludzi, jest to element tradycji twojego wyznania, zaczerpniętej od fundamentalistów chrześcijańskich.
Tego założenia nie było u Żydów, nie było go ani u Ojców Kościoła, ani u Lutra i innych działaczy Reformacji nawet radykalnej, ani nigdzie indziej - pojawia się dopiero w XVIII wieku, pod wpływem polemik fundamentalistów z naukowcami i na początku istnieje głównie w USA.
Sam Jezus ciągle posługuje się porównaniami, metaforami, fikcyjnymi historiami. Dlaczego w ST miałoby to wyglądać inaczej?
Edit, bo mi się przypomniało:
A wiesz co jest najlepsze? Sami Ewangeliści nie stosowali zasady literalnej interpretacji Pisma.
Mt 2:14-15: On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: Z Egiptu wezwałem Syna mego.
to cytat z Oz 11:1-2:
Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem,
i syna swego wezwałem z Egiptu.
Im bardziej ich wzywałem,
tym dalej odchodzili ode Mnie,
a składali ofiary Baalom
i bożkom palili kadzidła.
Słowa Ozeasza dosłownie dotyczą wyjścia Żydów z Egiptu i ich późniejszego odwrócenia się od Boga. Ewangelista natomiast symbolicznie interpretuje je jako proroctwo o Mesjaszu.
Jeśli przeanalizujesz pozostałe cytaty z ST w tej Ewangelii, to zobaczysz, że większość proroctw działa w taki sam sposób. Niedosłownie.