2016-06-10, 04:24 PM
(2016-06-09, 08:51 PM)Przemeks napisał(a): Witam.
Chciałbym zacząć od lekkiego czepienia się słowa "zaszczepił"
No dlatego użyłem tu cudzysłowu. Większość z nas zna tę historię, więc wiadomo skąd ten wstyd wynika. Chciałem jednak tu jednak wskazać na traktowanie go jako czegoś co jest absolutnie przypisane człowiekowi, choć ciężko to udowodnić. Wstyd przed nagością jest elementem kultury, nie natury. W różnych kulturach, niekoniecznie prymitywnych, inne elementy nagości uznawane są za wstydliwe, inne nie. Już samo to świadczy o tym, że coś nie jest tak z tym "zaszczepionym wstydem".
Osobiście mogę wyznać, że lubię nagość. Lubię na przykład paradować nago po mieszkaniu, czy być nagi w obecności żony i odwrotnie. Nie chodzi o przyjemność z łamania jakiegoś tabu, tylko autentyczny luz. W innym przypadku, czuję się na przykład niekomfortowo, gdy np. żona wchodzi do łazienki, a ja załatwiam potrzeby fizjologiczne. Tu autentycznie o sobie daje znać wstyd. Nie sądzę jednak, że z tym wstydem się urodziłem, bo w przedszkolu mieliśmy łazienkę koedukacyjną i nikt tu nie robił afer, że "dziewczyny widzą" . Więc nawyk wstydu został dopiero we mnie wyrobiony.
Stąd moje pytanie cz powinniśmy traktować wstyd jako coś absolutnego, czego nie można przełamać zachowując normalność. To znaczy, żeby zakrywanie nagości wynikało z praktyki, a nie wstydu?