2015-07-30, 01:01 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 2015-07-30, 08:48 AM przez Wilkowsky.)
Mnie gryzie w chrześcijaństwie to, że ciągle dokonuje reinterpretacji swojej wcześniejszej wersji i uznaje ją za objawioną oraz dodaje nowe objawienia. Katolicy nawet mają takie nauczanie o rozwoju doktryny, że Duch Święty ciągle prowadzi Kościół do poznania Prawdy. Niby nowe doktryny nie mogą zaprzeczać wcześniejszym, niby wszystko okej, ale tak jak powiedział Eliahu - Wniebowzięcie Maryi ustanowione w latach 60-tych dwudziestego wieku? Come on! Nawet gdyby się bronić typowym kontrargumentem - to, że coś zostało oficjalnie ustalone w roku x nie znaczy, że wcześniej ludzie w to nie wierzyli - i tak trzeba zauważyć, że Prawosławni nic o żadnym Wniebowzięciu nie wiedzą, więc w najlepszym razie Duch Święty przez pierwsze tysiąc lat (zakładając rozejście się Wschodu z Zachodem w kulminacyjnym punkcie schizmy w 1054 roku) nie raczył objawić takiego szczegółu.
Ale problem jest większy. Dotyka nie tylko Wniebowzięcia i "płynności" chrześcijańskiej tradycji, ale Septuaginty, "kwiatków" św. Pawła, proroctw, które rzekomo wypełnił Jezus i właściwie to samych fundamentów chrześcijaństwa. Ta religia ma reinterpretacje od początku wpisaną w samą siebie.
Wystarczy spojrzeć na to kim miał być mesjasz. Miał się pojawić facet, który wybawi naród Izraela z kłopotów i przyniesie ze sobą erę pokoju i wszechobecnego Królestwa Bożego, tak z grubsza. Chrześcijanie dokonali reinterpretacji pod Jezusa i wyszło, że mesjasz jeżeli coś wypełnił to duchowo, metaforycznie i typologicznie. Wybawił od grzechu, królem został w niebie, pokój przyniósł duchowy, Jan Chrzciciel to ponowne przyjście Eliasza. Co, nie podoba się, nie tego się spodziewaliście? God works in misterious ways! Bóg zrobił coś lepszego niż się spodziewaliśmy!
I w tej chwili ja sobie myślę: ale skoro Bóg nam wykrecił taki numer, to skąd mamy wiedzieć, że nie zrobi tego ponownie? Spodziwamy się dosyć dosłownego powrotu Jezusa, a tu przyjdzie Bahá'u'lláh z nową religią!
Za wikipedią [https://en.wikipedia.org/wiki/Second_Com....27i_Faith]:
Bahá'u'lláh announced that the Return of Christ, understood as a reappearance of the Word and Spirit of God, was manifest in His Person.
Spotkałem się z chrześcijańską apologią, że w czasach Jezusa było kilka interpretacji przyjścia mesjasza - saduceusze odrzucali tę naukę w ogóle, jedni wierzyli, że mesjasz ustanowi nową erę wiecznego pokoju i szczęśliwości, drudzy, że tylko wybawi Żydów z obecnej politycznej kaszany, inni że to i to, a jeszcze inni mówili, że mesjasz już przyszedł w osobie jakiejś postaci historycznej z przeszłości (taki pogląd zdaje się miał Józef Flawiusz) - więc naszą też da się gdzieś tam wcisnąć i nikt nie powinien mieć wątów.
Ale to tak jakby powiedzieć, że skoro są różne spojrzenia na Apokalipsę św. Jana i kwestię eschatologii w chrześcijaństwie: od interpretacji hiper dosłownych (Jezus schodzi na chmurce, zabija smoka itd.), przez historycyzm (Apokalipsa jako opis poszczególnych etapów rozwoju/ historii Kościoła), umiarkowany preteryzm (Apokalipsa opisuje wydarzenia z roku 70-tego I wieku, powstanie Żydowskie i zburzenie Świątyni), pełny preteryzm (wszystko w Apokalipsie to metafora, Jezus nie powróci naprawdę, tylko "duchowo" itd.), to nasza interpretacja, że Baha'u'llah jest ponownym przyjściem Jezusa jest okej.
No nie, no kurde no chyba no nie.
Ale problem jest większy. Dotyka nie tylko Wniebowzięcia i "płynności" chrześcijańskiej tradycji, ale Septuaginty, "kwiatków" św. Pawła, proroctw, które rzekomo wypełnił Jezus i właściwie to samych fundamentów chrześcijaństwa. Ta religia ma reinterpretacje od początku wpisaną w samą siebie.
Wystarczy spojrzeć na to kim miał być mesjasz. Miał się pojawić facet, który wybawi naród Izraela z kłopotów i przyniesie ze sobą erę pokoju i wszechobecnego Królestwa Bożego, tak z grubsza. Chrześcijanie dokonali reinterpretacji pod Jezusa i wyszło, że mesjasz jeżeli coś wypełnił to duchowo, metaforycznie i typologicznie. Wybawił od grzechu, królem został w niebie, pokój przyniósł duchowy, Jan Chrzciciel to ponowne przyjście Eliasza. Co, nie podoba się, nie tego się spodziewaliście? God works in misterious ways! Bóg zrobił coś lepszego niż się spodziewaliśmy!
I w tej chwili ja sobie myślę: ale skoro Bóg nam wykrecił taki numer, to skąd mamy wiedzieć, że nie zrobi tego ponownie? Spodziwamy się dosyć dosłownego powrotu Jezusa, a tu przyjdzie Bahá'u'lláh z nową religią!
Za wikipedią [https://en.wikipedia.org/wiki/Second_Com....27i_Faith]:
Bahá'u'lláh announced that the Return of Christ, understood as a reappearance of the Word and Spirit of God, was manifest in His Person.
Spotkałem się z chrześcijańską apologią, że w czasach Jezusa było kilka interpretacji przyjścia mesjasza - saduceusze odrzucali tę naukę w ogóle, jedni wierzyli, że mesjasz ustanowi nową erę wiecznego pokoju i szczęśliwości, drudzy, że tylko wybawi Żydów z obecnej politycznej kaszany, inni że to i to, a jeszcze inni mówili, że mesjasz już przyszedł w osobie jakiejś postaci historycznej z przeszłości (taki pogląd zdaje się miał Józef Flawiusz) - więc naszą też da się gdzieś tam wcisnąć i nikt nie powinien mieć wątów.
Ale to tak jakby powiedzieć, że skoro są różne spojrzenia na Apokalipsę św. Jana i kwestię eschatologii w chrześcijaństwie: od interpretacji hiper dosłownych (Jezus schodzi na chmurce, zabija smoka itd.), przez historycyzm (Apokalipsa jako opis poszczególnych etapów rozwoju/ historii Kościoła), umiarkowany preteryzm (Apokalipsa opisuje wydarzenia z roku 70-tego I wieku, powstanie Żydowskie i zburzenie Świątyni), pełny preteryzm (wszystko w Apokalipsie to metafora, Jezus nie powróci naprawdę, tylko "duchowo" itd.), to nasza interpretacja, że Baha'u'llah jest ponownym przyjściem Jezusa jest okej.
No nie, no kurde no chyba no nie.