2017-01-08, 12:50 AM
(2017-01-07, 11:01 PM)Konq napisał(a): @pitupitu
Może źle się wyraziłem i odniosłaś mylne wrażenie co do moich poglądów. Nie twierdzę, że człowiek "musi w coś wierzyć", tylko, że człowiek "pragnie w coś wierzyć". Sam uważam takie pragnienie za zwodnicze i nie prowadzące do żadnego celu.
To chyba wynika z nauk buddyzmu (ale głowy nie dam), że człowiek jest przez to nieszczęśliwy, ponieważ pragnie rzeczy, których nigdy nie będzie dane mu osiągnąć. Czołowym chyba takim pragnieniem jest chęć bycia nieśmiertelnym. Drogą do szczęścia jest wyznaczenie sobie drogi poprzez cele, które można osiągnąć za życia. Bóg (nawet jeśli istnieje) jest tu w ogóle niepotrzebny, bo wszystko mamy pod ręką.
Dla mnie podstawowym celem jest człowiek i jest on na górze drabiny moich celów. Jeśli do czegoś dążę to zawsze patrzę do jakiego człowieka to prowadzi i jakie wiążą się z tym konsekwencje. Uważam, że to wystarczający cel i sprawiający najwięcej przyjemności w życiu.
Myślę, że pragnienie, aby w coś wierzyć, nie jest powodem poszukiwań. Wierzymy na codzień aż nadto - zaryzykuję stwierdzenie, że więcej każdego dnia wierzymy, niż wiemy. Raczej skłaniałabym się do tego, że poszukujemy, bo nas to ciekawi (np. przyszłość), bo chcielibyśmy coś mieć (np. bezpieczeństwo).
Jeśli zaś rozumieć: "człowiek pragnie w coś wierzyć" ściśle w odniesieniu do boga/bóstwa/Boga, jako "ślepą wiarę", to zupełnie tego pragnienia nie pojmuję. Może dlatego, że nigdy takiego pragnienia nie miałam, aby wierzyć w cokolwiek, byle było. Nawet nie miałam pragnienia wiary w Boga.
A tak się porobiło, iż nie dość, że wierzę w Boga, to jeszcze wierzę Bogu.
Rozum jest potrzebny w przypadku poznawania Boga. Powoduje rezygnację ze "ślepej wiary" na rzecz "wiary inteligentnej".
" Drogą do szczęścia jest wyznaczenie sobie drogi poprzez cele, które można osiągnąć za życia".
Kłopot pojawia się, gdy cele stają się nieosiągalne.