2020-12-01, 11:27 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 2020-12-01, 11:37 AM przez mateusz.
Powód edycji: a jeszcze dwa przykłady, co mi tam
)
Ojej. Na biblistyczne argumenty odpowiem wieczorem, ale teraz odcinek specjalny...
Teoria ewolucji w ogóle się tym nie zajmuje. W ogóle celem nauki nie jest udowadnianie niczego odnośnie Boga, ani jego istnienia, ani nieistnienia, bo po prostu nauka nie ma do tego narzędzi. Było i dalej jest mnóstwo naukowców zarówno wierzących w Boga, jak i niewierzących. Nauka nie zajmuje się sprawami religii.
Teoria ewolucji opisuje w jaki sposób jedne gatunki powstają z innych gatunków. Nie ma w niej niczego o (nie)istnieniu Boga ani o powstaniu świata. W ogóle na pytanie "dlaczego cokolwiek istnieje" nauka nie szuka odpowiedzi - bo to jest z kolei domena filozofii.
Nauka natomiast jest w skrócie metodą dochodzenia do praktycznych rezultatów w drodze testów: najpierw stawiasz hipotezę, potem w drodze eksperymentu sprawdzasz czy jest poprawna. Teoria, która w konsekwentny sposób jest w stanie przewidywać wyniki eksperymentów lub innych obserwacji, jest w nauce uważana za prawdziwą.
Czyli na przykład: Newton podał wzór, z którego można policzyć gdzie spadnie kamień kiedy nim rzucisz. Rzucasz kamieniem 100 razy i zawsze pada mniej-więcej tam, gdzie Newton powiedział. Więc teoria Newtona dobrze przewiduje wyniki obserwacji. Potem sprawdzasz, czy to samo tyczy się innych obiektów - i okazuje się, że w tak samo powtarzalny sposób ze wzoru Newtona można policzyć np. trajektorię ciał niebieskich. Teorię Newtona możemy uznać za prawdziwą.
Jedyne co może robić nauka, to sprawdzać swoje hipotezy w materialnym, namacalnym świecie obserwacji. Jeśli istnieje jakiś świat "duchowy", to nauka nie ma narzędzi do jego badania - dlatego nie może stwierdzić istnienia lub nieistnienia Boga i nawet tego nie próbuje robić. Jeśli jakiś naukowiec próbuje, to przekracza swoje kompetencje
Problem pojawia się natomiast, kiedy święte księgi różnych religii stawiają tezy odnośnie świata materialnego, np. w kwestii historii, archeologii albo medycyny. Te rzeczy są już jak najbardziej w "domenie" nauki, i dlatego można metodami naukowymi testować ich przewidywania. Kiedy więc okazuje się np., że biblijna historia o globalnym potopie nie pasuje do obserwacji z dziedziny geologii, archeologii i historii starożytnej, to fundamentaliści odbierają to jako atak na istnienie Boga - bo dla nich, tak jak pisałem, albo każde zdanie Biblii/Koranu jest bezbłędnie doskonałe i musi być zawsze dosłownie rozumiane, albo wszystko jest kija warte. Ale ani nauka, ani nawet historycznie większość form wiary chrześcijańskiej, tak nie myśli, i stąd nieporozumienie.
Wracając do kwestii ewolucji. Może cię zainteresować postać Teodozjusza Dobrzańskiego, prawosławnego biologa i genetyka, który argumentował, że wiara w Boga nie jest sprzeczna z teorią ewolucji: https://pl.wikipedia.org/wiki/Theodosius_Dobzhansky
Szczególnie jeśli masz czas, to możesz przeczytać jego krótki esej na temat ewolucji: https://img.signaly.cz/upload/1/0/9a462e...hansky.pdf
Ponieważ lubisz też Ojców Kościoła, możesz poczytać co na ten temat myślał Augustyn z Hippony. Żył on w IV-V wieku i nie znał jeszcze teorii Darwina, ale już zdawał sobie sprawę, że kiedyś nauka może odkryć coś sprzecznego z dosłownym rozumieniem Księgi Rodzaju. Augustyn uważał, że w takiej sytuacji nie należy się upierać przy swoim, bo Bóg i autorzy biblijni mieli prawo posłużyć się alegorią. http://historiekoscielne.blogspot.com/20...wiata.html
Powoływałeś się też na CS Lewisa - który również akceptował biologiczną ewolucję, ale miał problem z wnioskami, jakie jej zwolennicy czasem wyciągają w filozofii. Wg mnie zresztą dość słusznie. https://biologos.org/articles/c-s-lewis-...olutionism
Po tych przykładach widać, że ewolucja wcale nie przeszkadza wierze chrześcijańskiej
Cytat:Wow...... aż tak bardzo przesadziłem? Teoria ewolucji to nauka (pseudo-nauka), która stara się wytłumaczyć istnienie świata nie stworzonego przez Boga... i masz dowód
Teoria ewolucji w ogóle się tym nie zajmuje. W ogóle celem nauki nie jest udowadnianie niczego odnośnie Boga, ani jego istnienia, ani nieistnienia, bo po prostu nauka nie ma do tego narzędzi. Było i dalej jest mnóstwo naukowców zarówno wierzących w Boga, jak i niewierzących. Nauka nie zajmuje się sprawami religii.
Teoria ewolucji opisuje w jaki sposób jedne gatunki powstają z innych gatunków. Nie ma w niej niczego o (nie)istnieniu Boga ani o powstaniu świata. W ogóle na pytanie "dlaczego cokolwiek istnieje" nauka nie szuka odpowiedzi - bo to jest z kolei domena filozofii.
Nauka natomiast jest w skrócie metodą dochodzenia do praktycznych rezultatów w drodze testów: najpierw stawiasz hipotezę, potem w drodze eksperymentu sprawdzasz czy jest poprawna. Teoria, która w konsekwentny sposób jest w stanie przewidywać wyniki eksperymentów lub innych obserwacji, jest w nauce uważana za prawdziwą.
Czyli na przykład: Newton podał wzór, z którego można policzyć gdzie spadnie kamień kiedy nim rzucisz. Rzucasz kamieniem 100 razy i zawsze pada mniej-więcej tam, gdzie Newton powiedział. Więc teoria Newtona dobrze przewiduje wyniki obserwacji. Potem sprawdzasz, czy to samo tyczy się innych obiektów - i okazuje się, że w tak samo powtarzalny sposób ze wzoru Newtona można policzyć np. trajektorię ciał niebieskich. Teorię Newtona możemy uznać za prawdziwą.
Jedyne co może robić nauka, to sprawdzać swoje hipotezy w materialnym, namacalnym świecie obserwacji. Jeśli istnieje jakiś świat "duchowy", to nauka nie ma narzędzi do jego badania - dlatego nie może stwierdzić istnienia lub nieistnienia Boga i nawet tego nie próbuje robić. Jeśli jakiś naukowiec próbuje, to przekracza swoje kompetencje
Problem pojawia się natomiast, kiedy święte księgi różnych religii stawiają tezy odnośnie świata materialnego, np. w kwestii historii, archeologii albo medycyny. Te rzeczy są już jak najbardziej w "domenie" nauki, i dlatego można metodami naukowymi testować ich przewidywania. Kiedy więc okazuje się np., że biblijna historia o globalnym potopie nie pasuje do obserwacji z dziedziny geologii, archeologii i historii starożytnej, to fundamentaliści odbierają to jako atak na istnienie Boga - bo dla nich, tak jak pisałem, albo każde zdanie Biblii/Koranu jest bezbłędnie doskonałe i musi być zawsze dosłownie rozumiane, albo wszystko jest kija warte. Ale ani nauka, ani nawet historycznie większość form wiary chrześcijańskiej, tak nie myśli, i stąd nieporozumienie.
Wracając do kwestii ewolucji. Może cię zainteresować postać Teodozjusza Dobrzańskiego, prawosławnego biologa i genetyka, który argumentował, że wiara w Boga nie jest sprzeczna z teorią ewolucji: https://pl.wikipedia.org/wiki/Theodosius_Dobzhansky
Szczególnie jeśli masz czas, to możesz przeczytać jego krótki esej na temat ewolucji: https://img.signaly.cz/upload/1/0/9a462e...hansky.pdf
Ponieważ lubisz też Ojców Kościoła, możesz poczytać co na ten temat myślał Augustyn z Hippony. Żył on w IV-V wieku i nie znał jeszcze teorii Darwina, ale już zdawał sobie sprawę, że kiedyś nauka może odkryć coś sprzecznego z dosłownym rozumieniem Księgi Rodzaju. Augustyn uważał, że w takiej sytuacji nie należy się upierać przy swoim, bo Bóg i autorzy biblijni mieli prawo posłużyć się alegorią. http://historiekoscielne.blogspot.com/20...wiata.html
Powoływałeś się też na CS Lewisa - który również akceptował biologiczną ewolucję, ale miał problem z wnioskami, jakie jej zwolennicy czasem wyciągają w filozofii. Wg mnie zresztą dość słusznie. https://biologos.org/articles/c-s-lewis-...olutionism
Po tych przykładach widać, że ewolucja wcale nie przeszkadza wierze chrześcijańskiej