2016-05-07, 05:09 PM
(2016-05-05, 08:49 AM)pitupitu napisał(a): @mateusz
Czy Bauckham mówi, że standardy współczesnej historii to pełna zgodność z faktami?
Chodzi o coś takiego: Kiedy czytasz współczesną książkę historyczną o II wojnie światowej, to oczekujesz, że wydarzenia zostaną opisane zgodnie z tym jak naprawdę przebiegały, mniej pewne fragmenty będą odpowiednio zaznaczone, a przemowy Churchilla zostaną podane ze źródeł w dokładnie taki sposób, w jaki je wygłosił.
W starożytności było inaczej. Pisząc czyjąś biografię (w debacie pada przykład żywota Demonaksa autorstwa Lukiana), autor po prostu kolekcjonował anegdoty z życia danej osoby, często z drugiej i trzeciej ręki. Ewentualne przemowy postaci po prostu wymyślano. Robili tak nawet bardzo szanowani historycy i była to dość powszechna praktyka.
Wyobraźmy to sobie. Jezus nauczał w latach 27-30 n.e. lub w ich okolicy. Po 60 r. powstała Ewangelia Marka. Załóżmy nawet, że autor Ewangelii znał naocznego świadka (Bauckham uważa, że konkretnie apostoła Piotra). Szansa, że ten świadek byłby w stanie ułożyć czyny Jezusa w kolejności i dokładnie przytoczyć jego słowa, jest bardzo mała.
Mało kto jest w stanie powtórzyć bez pomyłki dłuższą wypowiedź po kilku godzinach od jej wygłoszenia. A co tu dopiero mówić o odtwarzaniu jakiejś rozmowy po 30 latach.
Z drugiej strony całość została zebrana i spisana jeszcze za życia świadków, gdzie ich opowieści ciągle były powtarzane ustnie wśród chrześcijan. Wg Bauckhama gwarantuje to, że opowieści o Jezusie zawarte w NT mają jakieś oparcie w rzeczywistości, bo ewangeliści nie mogli odejść zbyt daleko od oryginału.
I w zasadzie o tym była debata :-)